sobota, 5 grudnia 2015

Element 1

* Z perspektywy Dominiki*

Dzień jak co dzień. Wstaję z łóżka, jem śniadanie, ubieram się i tuż przy wyjściu jak zwykle łapie mnie matka i zaczyna się kłótnia...

-Dziecko ! Przecież ty wyglądasz jak 7 nieszczęść ! Marsz się przebrać w galowy i elegancki strój a nie w kolorowych dresach do szkoły będziesz chodzić !
-Nie będę się przebierać bo masz takie widzi mi się.
-Albo idziesz się przebrać albo masz karę na telefon, telewizor, tableta, komputer i NA WYCHODZENIE Z DOMU.
-Nie zrobisz mi tego !- krzyknęłam wybiegając z domu.

Zawsze gdy rano są kłótnie spóźniam się na autobus, którym dojeżdżam do Liceum. I co ? Standardowo nie wyrobiłam się i mój jedyny autobus jadący w tamtą stronę odjechał. Siedząc sama w deszczowy dzień na przystanku zobaczyłam samochód, ale nie taki zwykły, gdyż bardzo dobrze mi znany, a mianowicie z sytuacji ratuje mnie Simone.

-Witam księżniczkę ! Czemóż to siedzisz tutaj ? - o mało co ze śmiechu nie popłakałam się.
-Ohhh Simone. Ty to wiesz jak poprawić humor z rana.
-A żebyś wiedziała ! Znowu matka ?
-Niestety ... ale nie będę się nią przejmować. Podwieziesz mnie tam gdzie powinnam teraz być od 15 minut ?
-Oczywiście. Wsiadaj.

I tak o to zazwyczaj jadę do szkoły. A w niej matematyka, biologia, fizyka, polski, informatyka i wf. Po tym idę znów na przystanek ale nie wybieram się do domu lecz na halę sportową. Wsiadam w autobus i jadę. Po niecałych 30 minutach jestem na miejscu. Radosna wchodzę do szatni i ubieram strój treningowy. Zabieram picie i idę na salę.

-Kogo moje oczy widzą ? Przecież matka cię zabije !
-Tato nic matka nie zrobi bo jak wrócę to zakaże mi wychodzić oraz zabierze mi wszystkie "sprzęty" elektroniczne.
-Koniec tego! Nie będzie ci nic zabierać ani zabraniać. Pogadam z nią jak wrócimy. A teraz się rozgrzewaj. I potem pograsz.

Zrobiłam wszystko według wskazówek taty i potem grałam z chłopakami. Bo mój tata jest po prostu najlepszy. Wszystko ukrywa przed matką bo rozumie to, że chcę rozwijać swoją pasje. Kocham go nad życie tak samo jak mojego cudownego braciszka. Po skończonym treningu wracam z tatą do domu i znowu matka zaczyna drzeć mordę. Ale ja z Kevinem bez żadnej reakcji idziemy każdy do swoich pokoi, robimy lekcje i potem idę do niego i opowiada mi jak to zaczął z tą siatkówką, że jest w tym miejscu, w którym ja także w jego wieku chciałabym się znaleźć. Moim marzeniem jest grać w reprezentacji, ale Francji. Niestety matka tak zrobiła, że we wszystkich dokumentach napisane jest, że jestem Włoszką chociaż jestem Francuską i koniec kropka. Kocham jak mój brat opowiada różne śmieszne historie i to co robią na takich zgrupowaniach. To on zaraził mnie tą pasją i bardzo jestem z tego zadowolona.

-A mogę cię coś spytać?
-Tak.
-Kevin czemu ty jeszcze się nie wyprowadziłeś stąd tylko żyjesz z tą matką ?
-Bo ja czekam na ciebie. Przecież nie mogę zostawić cię sam na sam z nią.
-Oooo boże jak ja cię kocham !- krzyknęłam wtulając się w brata.
-Ja ciebie też kocha...

W połowie zdania usłyszeliśmy krzyk. Jak porażeni zbiegliśmy na dół. To co zobaczyłam. Doprawiło mnie do łez. Ale tych radosnych. A mianowicie mój ojciec podczas kłótni z matką rozbił jej najukochańszy wazon po praprababci i czy jakoś tak. I on zadowolony ze swego czynu, śmiał sięna cały dom. Matka zaś płakała i nagle podeszła do taty i uderzyła go tak mocno w klatkę piersiową, żę nie mógł złapać oddechu. Zadzwoniłam po pogotowie. W oczekiwaniu na nich Kevin robił co tylko dał radę, a ja podeszłam z nienawiścią w oczach do niej.

-Ty suko. Jak mogłaś mu to zrobić ! Jesteś najgorszą matką ! Wogóle nie rozumiem jak ty... ty... jakim prawem go uderzyłaś ?!
-Takim jak teraz ja ciebie.

I nagle wyjęła zza pleców drewnianą deskę...


*Matteo*

Wracałem sobie z treningu do domu. Jak zwykle się umyłem i zjadłem coś. Potem zebrałem potrzebne rzeczy i musiałem podjechać do mojej dziewczyny. Po 15 minutach stałem na klatce schodowej i czekałem na moją ukochaną. W tym momencie przeżyłem coś niesamowitego. Ujrzałem ją w pięknej sukience, włosach i wogóle całą piękną kobietę. Tylko coś mi w niej nie pasowało. Usiadłem na kanapie. Rozmawialiśmy trochę, ale ten jeden malutki szczegół denerwował mnie.

-Poczekaj za moment wracam misiu.

Zniknęła za drzwiami i po chwili wróciła spowrotem. Położyła się na sofie obok. Dręczyła mnie ciągle ta myśl więc musiałem zapytać.

-Olivia na pewno wszystko jest dobrze?
-Oczywiście.
-Nie chcesz mi nic powiedzieć?
-A czemu mi robisz taki wywiad?
-Bo widzę, że się inaczej zachowujesz (skłamałem).
-Teo jest jedna rzecz, ale nie wiem czy powinnam ci o niej mówić.
-W sensie?
-Bo ja jestem w ciąży.
-Super! Przecież czemu się nie cieszysz ? Będziemy mieli dziecko!
-Bo Teo... to nie jest twoje dziecko.
-Że co?!
-Bo jego ojcem jest Benjamin.
-Jaki ku**a Benjamin? Nie chce cię widzieć. Zniknij z mojego życia raz na zawsze.
-Ale Teoś!
-Teoś?! A weź spadaj.

I wyszedłem trzaskając drzwiami. Jak ona mogła mnie zdradzić ? Ja to zawsze miałem pecha do kobiet. Może w końcu znajdę jakąś porządną? Ehh... życie jest do niczego. Wsiadłem znów do mojego auta i wróciłem do domu. Rzuciłem torbę w kąt i padłem na kanapę.

-Ten dzień już chyba gorszy być nie może.

No i w tej chwili usłyszałem dzwonek do drzwi...


***
Cześć!
Dzisiaj sobota więc rozdział i od dzisiaj na tym o to blogu będę systematyczna :D
Co tydzień w sobotę.
I teraz tak. Wiem pewnie powiecie: Za dużo akcji. Przecież to początek.
Otóż to. Ten blog będzie inny i zacznie się troszkę inaczej. Będzie bardziej wesoły i pełen śmiechu i emocji, ale to tylko teraz jest taki "straszny" :D xD  Taki króciutki Element dla zapoznania się i wejścia w klimat :D
Miłego czytania !

Ps. Zostawcie po sobie ślad :*