* Oczami Matteo*
-Ten dzień już chyba gorszy być nie może.- powiedziałem sobie pod nosem.
Wtedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Wstałem je otworzyć i kogo zobaczyłem? Mojego najlepszego przyjaciela Simone.
-Teo! Bracie co się stało?
-A szkoda gadać. Olivia mnie zdradziła z Benjaminem jakimś cholera. A wiesz co jest najgorsze?! Że ona w ciąży z nim jest i myślała że jej wybaczę i razem wychowiemy to dziecko!
-Nie przejmuj się! Widocznie nie była ciebie warta.
-Wkurzyła mnie strasznie. Nie chcę jej już nigdy więcej widzieć.
Potem rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Obejrzeliśmy głupie programy w telewizji i Simone musiał iść do jakiejś przyjaciółki.
Niestety musiałem pójść z nim.
*Dominika*
Dzisiaj po południu umówiłam się z Giannellim. Powiedział że przyjdzie z kolegą. Lubię poznawać nowych ludzi, ale żeby tylko ten nie okazał się być takim idiotą jak tamten. Pomału wstałam się szykować. Ubrałam się, umalowałam, włosy związałam w kucyka i poszłam przyszykować coś do jedzenia.
Koło godziny 14:30 zadzwonił dzwonek do drzwi. Położyłam szybko na stoliku ostatnie kubki i pobiegłam na dół otworzyć drzwi.
-Hej Domi!- krzyknął Simone,na którego się rzuciłam.- Poznaj Teo. Znaczy się Matteo Piano.
-Dominika Tillie- powiedziałam podając rękę bardzo wysokiemu człowiekowi.
-Miło mi. Matteo, ale dla przyjaciół po prostu Teo.
-Sama jesteś?-wtrącił Giannelli.
-Tak. Kevin jest na treningu i potem idzie z chłopakami na miasto. A wy czemu nie jesteście na treningu?
-My mamy dzisiaj wolne.
-Ahm okej.
Rozmawialiśmy wesoło i śmialiśmy się aż w końcu przyszedł mój kochany braciszek.
-Ooo cześć wszystkim- uśmiechnął się rzucając torbę w kąt- mogę się dosiąść?
-Nie możesz- udawałam obrażoną i spojrzałam się na niego smutnym wzrokiem.
-Czemu?
-Zapomniałeś o czymś.
-Aaa no tak. Chodź- i wtuliłam się w najlepszego brata na świecie.
-Teraz możesz.
Siedzieliśmy w czwórkę i rozmawialiśmy. Pośmialiśmy się i chłopaki nagle zaczęli temat o dziewczynach. No to czego się nasłuchałam było mega. Mój brat powiedział że ja jestem jego i tylko jego i za żadne skarby tego świata nie odda mnie nikomu. Na to Simone że ja jestem ideałem dziewczyny, ale pozostaniemy przyjaciółmi. Matteo nic nie powiedział. Chłopaki zjadali go wzrokiem i czekali na jakąś reakcję z jego strony.
- Co się tak na niego patrzycie?- spytałam z taką jakby troską w głosie.
-Bo czekam na jego reakcję.- powiedział całkowicie poważnie Kevin.
-A może on nie chce się wypowiadać? Zaczęliście strasznie głupi temat.
-Co go tak bronisz? Ledwo go znasz...
-Jakiś problem?
-Tak! Mam problem! Ale jak chcesz to rób na co masz ochotę. Jak kolejny cię skrzywdzi to wtedy nie przychodź do mnie z płaczem!
-Mam cię dość!
Wybiegłam z pokoju zamykając się w swoim. Szybko wybrałam numer do taty leżącego w szpitalu.
1 sygnał... 5 sygnał... 11 sygnał... nic. Załamałam się.
Było mi cholernie smutno. Ojciec, Matka i jeszcze teraz Kevin i ten cały Matteo. Usłyszałam delikatne skrzypienie drzwi. Szybko podniosłam głowę do góry i ujrzałam mojego brata. Smutny podszedł do mnie i przykucnął powoli przede mną kładąc ręce na moich kolanach. Widziałam w jego oczach, że spieprzył sprawę i mu przykro z tego powodu. Jednak ja nie chciałam z nim rozmawiać.
-Przepraszam... nie chciałem ci tego zrobić. Chodź bo chłopaki czekają.
-No dobra idę.
Podał mi rękę i wstałam. Weszliśmy do salonu i usiadłam jak najdalej od Tillie. Reszta popołudnia jak i wieczór minęły w bardzo wesołej atmosferze. Simone opwiadał takie głupie dowcipy, że myślałam już tylko, aby poszedł stąd chociaż na chwilę bo nie mogłam złapać oddechu przez ciągłe śmianie się. Około godziny 20:00 Giannelli z Piano poszli do domu, a my pojechaliśmy do szpitala odwiedzić ojca.
***2 godziny później***
Opowiadałam tacie o całym dniu. Jak to my mądrzy się pokłóciliśmy, a on chciał normalnie Matteo zabić wzrokiem. Powiedział, że on się we mnie zakochał. Ja mu na to, że gada głupoty i znowu zaczęła sie kłótnia.
-Ale ja nic podejrzanego nie widziałam!
-A ja widziałem - w geście obrażonego i opiekuńczego braciszka skrzyżował ręce na piersi.
-Ehhh... musimy zaś się kłócić ciołku?- wyzwałam go ale bardzo spokojnym tonem.
-Tak łajzo.
- A moglibyście chociaż tutaj cyrku nie odstawiać?- teraz uśmiany tata włącza się do "rozmowy".
-Właśnie braciszku.
-No a czemu na mnie siostrzyczko?
-Bo tak.- rzuciłam się na niego ale ten debil mnie nie złapał i wylądowałam na podłodze.
-Dzięki- powiedziałam udając obrażoną.
-Proszę.- uśmiechnął się ten tempak.
Przed 23 pożegnaliśmy się z tatą i wróciliśmy do domu.
*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*
Jestem :c do dupy ten rozdział ;c pisany 3 raz i 3 raz nie udany ;c wogóle chyba muszę zrobić sobie przerwę ;c ale łapcie moze się spodoba ;c buziaki ;*
-Mam cię dość!
Wybiegłam z pokoju zamykając się w swoim. Szybko wybrałam numer do taty leżącego w szpitalu.
1 sygnał... 5 sygnał... 11 sygnał... nic. Załamałam się.
Było mi cholernie smutno. Ojciec, Matka i jeszcze teraz Kevin i ten cały Matteo. Usłyszałam delikatne skrzypienie drzwi. Szybko podniosłam głowę do góry i ujrzałam mojego brata. Smutny podszedł do mnie i przykucnął powoli przede mną kładąc ręce na moich kolanach. Widziałam w jego oczach, że spieprzył sprawę i mu przykro z tego powodu. Jednak ja nie chciałam z nim rozmawiać.
-Przepraszam... nie chciałem ci tego zrobić. Chodź bo chłopaki czekają.
-No dobra idę.
Podał mi rękę i wstałam. Weszliśmy do salonu i usiadłam jak najdalej od Tillie. Reszta popołudnia jak i wieczór minęły w bardzo wesołej atmosferze. Simone opwiadał takie głupie dowcipy, że myślałam już tylko, aby poszedł stąd chociaż na chwilę bo nie mogłam złapać oddechu przez ciągłe śmianie się. Około godziny 20:00 Giannelli z Piano poszli do domu, a my pojechaliśmy do szpitala odwiedzić ojca.
***2 godziny później***
Opowiadałam tacie o całym dniu. Jak to my mądrzy się pokłóciliśmy, a on chciał normalnie Matteo zabić wzrokiem. Powiedział, że on się we mnie zakochał. Ja mu na to, że gada głupoty i znowu zaczęła sie kłótnia.
-Ale ja nic podejrzanego nie widziałam!
-A ja widziałem - w geście obrażonego i opiekuńczego braciszka skrzyżował ręce na piersi.
-Ehhh... musimy zaś się kłócić ciołku?- wyzwałam go ale bardzo spokojnym tonem.
-Tak łajzo.
- A moglibyście chociaż tutaj cyrku nie odstawiać?- teraz uśmiany tata włącza się do "rozmowy".
-Właśnie braciszku.
-No a czemu na mnie siostrzyczko?
-Bo tak.- rzuciłam się na niego ale ten debil mnie nie złapał i wylądowałam na podłodze.
-Dzięki- powiedziałam udając obrażoną.
-Proszę.- uśmiechnął się ten tempak.
Przed 23 pożegnaliśmy się z tatą i wróciliśmy do domu.
*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*
Jestem :c do dupy ten rozdział ;c pisany 3 raz i 3 raz nie udany ;c wogóle chyba muszę zrobić sobie przerwę ;c ale łapcie moze się spodoba ;c buziaki ;*